Trudno było Mani przyzwyczaić się do życia w Skierniewicach. Miasteczko było niewielkie. Ot, rynek, kilka odchodzących od niego ulic zabudowanych drewnianymi domami, kościół, cerkiew, bóżnica i parę okazalszych budynków. Dużo było drewnianych ruder, w których gnieździła się polska i żydowska biedota. Na ulicach panował spory ruch, ludzie wciąż kręcili się, jakby nie mieli nic do roboty. Pełno było jakichś obdartusów
i żebraków.
Żyło się całkiem inaczej niż w Żelaznej. Mania przyzwyczajona od dzieciństwa do chodzenia boso, kaleczyła sobie stopy na ulicznym bruku. Raził ją miejski gwar, zamęt i smród. Małe podwórka, śmietniki i płynące rynsztokami nieczystości, były obrzydliwe dla dziewczyny, przyzwyczajonej do szerokiej przestrzeni, nieba widocznego aż po horyzont, do bujnej roślinności, do ludzi, może nie zawsze przyjaznych, ale znanych od najmłodszych lat i do roboty ciężkiej, ale wykonywanej od dzieciństwa, więc człowiekowi niestrasznej.
Każdego dnia, jeszcze przed świtem, Mania biegła z ulicy Żabieniec, gdzie mieszkała Józia, na drugi koniec miasta, do swoich państwa zajmujących w dużej willi cały parter.
W piątek, 22 lutego na łamach ITS pierwszy fragment książki skierniewickiej pisarki Wiesławy Maciejak. Zapraszamy do pasjonującej lektury
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?