Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Bartosiewicz: po „Chłopach” mógł zostać aktorem, ale wybrał zwyczajne życie. Nie żałuje

Roman Bednarek
Tadeusz Bartosiewicz w otoczeniu córek: Oli (z lewej) i Anny. U góry scena z „Chłopów”: w środku młody Tadeusz w roli Witka
Tadeusz Bartosiewicz w otoczeniu córek: Oli (z lewej) i Anny. U góry scena z „Chłopów”: w środku młody Tadeusz w roli Witka Roman Bednarek
Czy można wieść szczęśliwe życie, jeśli zrezygnowało się z kariery aktorskiej i związanej z nią sławy? Okazuje się, że tak. Świadczy o tym przypadek Tadeusza Bartosiewicza, odtwórcy roli Borynowego parobka Witka w „Chłopach” Jana Rybkowskiego.

Członkowie ekipy filmowej, która przede wszystkim w Pszczonowie realizowała ekranizację powieści „Chłopi” Władysława Stanisława Reymonta, od samego początku dostrzegli talent aktorski i potencjał 14-letniego wówczas Tadka Bartosiewicza. Nie przypadkiem przecież - jako „naturszczyk” - został zaangażowany do filmu w roli pracującego u Macieja Boryny parobka Witka. Co więcej, sprawy poszły tak daleko, że Tadkowi znaleziono miejsce w średniej szkole teatralnej w Łodzi, po ukończeniu której miał zostać studentem wydziału aktorskiego łódzkiej filmówki. Życie młodego wówczas chłopaka potoczyło się jednak zupełnie inaczej.

Tadeusz Bartosiewicz mieszka dziś na samym skraju Kolonii Łyszkowice, dwa domy dalej zaczyna się Pszczonów i powiat skierniewicki. W tym samym miejscu, ale wówczas w gospodarstwie rodziców, mieszkał w 1971 roku, gdy do Pszczonowa zjechała ekipa filmowa „Chłopów”.

Jak tylko filmowcy się pojawili, zaczęli szukać wśród mieszkańców Pszczonowa i okolicznych miejscowości odtwórców mniej znaczących ról, epizodystów i statystów.

- Chodzili też po szkołach i wybierali dzieciaki do filmu. Zajmował się tym drugi reżyser Zbigniew Lewicki - wspomina Tadeusz Bartosiewicz. - Byli i w mojej szkole, chodziłem wtedy do siódmej klasy. Po jakimś czasie kierownik szkoły wezwał mnie i powiedział, że mam jechać do Łodzi na zdjęcia próbne.

Nasz rozmówca miał wtedy 14 lat, więc pojechał na te zdjęcia ze swoją mamą. Radzić jednak musiał sobie sam.

- Mama powiedziała, że zawiezie mnie na miejsce, ale nigdzie ze mną wchodzić nie będzie, mam sobie sam wszystko załatwiać - śmieje się pan Tadeusz. - No to załatwiałem, bo co było robić.

Zdjęcia próbne wypadły dobrze i młody mieszkaniec niewielkiej wioski całkowicie wsiąkł w niezwykły świat filmu. Kierownictwo szkoły nie robiło mu problemów i był zwalniany z lekcji, gdy musiał być obecny na planie. Był pojętnym chłopcem, więc szybko zorientował się, o co w tym wszystkim chodzi i czego od niego wymagano. Nie miał też problemów z nauczeniem się kwestii, które musiał wypowiadać.

- Zwykle było to parę zdań albo słów, więc jak przeczytałem sobie parę razy przed wejściem na plan, później szło jak z płatka - mówi.

Na planie najbardziej się zżył z Tadeuszem Fijewskim, odtwórcą roli Kuby w „Chłopach”, który okazał się niezwykle ciepłym i życzliwym wobec młodego chłopaka człowiekiem. Nieźle porozumiewał się z Magdą Wołłejko, która wcieliła się w rolę Józi, a podczas zdjęć mieszkała w domu rodziców pana Tadeusza. Nieźle mu się rozmawiało także z Emilią Krakowską, filmową Jagną, która nawet zaprosiła go do siebie do Warszawy.

- Ale już Władysław Hańcza czy Ignacy Gogolewski raczej zachowywali dystans, zresztą oni tylko wpadali na plan, jak byli potrzebni, a później gnali gdzieś do innej roboty - kwituje Tadeusz Bartosiewicz.

Swoją przygodę z filmem wspomina bardzo dobrze. Utkwiło mu w pamięci kilka wydarzeń związanych z produkcją „Chłopów”.

- Najlepiej chyba zapamiętałem scenę pożaru stodoły wójta, kręconą w Złakowie. Tam była prawdziwa stodoła, którą przysłonili makietą. Tę makietę polali jakimś płynem łatwopalnym, a po zdjęciach strażacy próbowali ten pożar gasić wodą. Wtedy ten palący się płyn na powierzchni wody spłynął w kierunku tej prawdziwej stodoły i niewiele brakowało, żeby się spaliła - opowiada pan Tadeusz. - Była też taka scena, że aż się popłakałem z bólu. Miałem dostać lanie od Boryny, bo nie dopilnowałem krów, poszły w szkodę i objadły się tak, że je wzdęło. Trzymałem się rękami takiego słupa, a Boryna walił pasem w ten słup udając, że mnie bije. Jedno uderzenie było tak niefortunne, że dostałem sprzączką po palcach i tak zabolało, że zacząłem płakać i krzyczeć, a tu leci do mnie operator z kamerą i zaczyna mnie kręcić, że niby tak naturalnie to wypadło. Potem rzeczywiście wszyscy byli zadowoleni.

Zdaniem pana Tadeusza, najwięcej scen do filmu kręcono w Pszczonowie, ale na zdjęcia jeździł również i do Lipiec Reymontowskich, i Złakowa, czy do Strzelców w powiecie łowickim. W roli statystów występowało wielu mieszkańców Pszczonowa, nawet ojciec pana Tadeusza, niektórzy najmowali się z furmankami. Za dniówkę płacono 80 zł, trochę więcej, jak ktoś wystąpił ze swoim koniem. Ile zarobił pan Tadeusz? Zamyśla się.

- Dokładnie nie powiem, ale na pewno wystarczyło na nowego małego fiata - mówi po chwili zastanowienia. - To bezpośrednio z pracy na planie, później doszło jakieś 20 tysięcy złotych tantiem.

Z tych pieniędzy nic nie miał - zagospodarowali je rodzice. W jaki sposób? Trudno powiedzieć.

- Ano tak wówczas było na wsi - wzdycha. - Taki chłopak, jak ja, nie miał nic do gadania.

Ale dobrze wspomina tamte lata, bo to była - jak ocenia - bardzo fajna przygoda. Niestety, do dziś nie zostało mu nic na pamiątkę z tego okresu. Przez pewien czas trzymał jeszcze swój egzemplarz scenariusza, ale ten w pewnym momencie zniknął. Rodzice po prostu zanieśli go do przydomowej sławojki, gdzie posłużył jako papier toaletowy. Żałuje, że się nie zachował.

Czy rola w „Chłopach” miała jakiś wpływ na jego dalsze życie? Mówi, że nie, chociaż mogła odmienić jego los. Ekipa filmowa dostrzegła w nim bowiem talent i ogromny potencjał aktorski. Gdy zdjęcia się skończyły młody Tadeusz ukończył właśnie ósmą klasę w podstawówce, więc skierowano go do szkoły w Łodzi, a potem miał mieć zapewnione miejsce w łódzkiej „filmówce”.

- Nie pamiętam już, jaka to była szkołą: technikum czy liceum teatralne albo filmowe, miałem mieszkać w Łodzi u ciotki - szuka w pamięci. - Nawet tam pojechałem, ale już nie pamiętam, czy mnie się tam nie podobało, czy coś z tym mieszkaniem nie wypaliło, w każdym razie wróciłem po tygodniu do domu.

Rodzice niespecjalnie wspierali go w kontynuowaniu aktorskiej kariery, a może nawet byli przeciwni. Nic dziwnego, mieszkańcy Pszczonowa, gdzie ekipa filmowa pomieszkiwała, byli nieco - delikatnie określając - zdegustowani stylem życia filmowców. To był dla nich inny w moralnym sensie, obcy świat - imprezy w czasie wolnym, romanse...

Był jeszcze jeden moment, gdy młody Tadeusz Bartosiewicz otrzymał propozycję zagrania w serialu „Czarne chmury”

- Byłem chyba wtedy chory i rodzice nawet nie odpowiedzieli na tę propozycję - mówi. - A ja nie miałem nic do powiedzenia - powtarza.

Po powrocie z Łodzi chciał się uczyć w technikum mechanicznym w Skierniewicach, ale nie było już wolnych miejsc i wstąpił do zasadniczej szkoły zawodowej. Technikum skończył wieczorowo, pracując. W zasadzie całe życie zawodowe spędził w delegacjach, jako pracownik różnych budów w kraju i za granicą. Ostatnio pracuje koło Wrocławia, w domu spędza tylko weekendy.

- Gdybym skończył tę filmówkę, na pewno moje życie byłoby inne, ale czy lepsze? W końcu co to za różnica. Żyłbym przecież na tej samej ziemi, oddychałbym tym samym powietrzem, tylko w innym środowisku. A może by mi się w głowie pomieszało z tego wszystkiego? - wzrusza ramionami. - Trzeba brać życie takim, jakie jest. Ja niczego nie żałuję, bo mam wspaniałą rodzinę i jestem szczęśliwym człowiekiem.

Tadeusz Bartosiewicz mieszka - jak mówi - na ojcowiźnie. Ma żonę i czworo dzieci - dwie córki i dwóch synów. Najmłodsze z dzieci, 16-letnia córka Ola, uczy się w ZS nr 4 na os. Rawka w Skierniewicach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na skierniewice.naszemiasto.pl Nasze Miasto