Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ivett upada, a syndyk zabiera dorobek życia. 60 osób bez pracy

Aneta Grinberg
Grzegorz Wojciechowski pomaga w sprawie Świetlik pisząc skargi
Grzegorz Wojciechowski pomaga w sprawie Świetlik pisząc skargi Archiwum
Iwona Świetlik straciła firmę, sklepy, dom. Syndyk wszedł na majątek wart 10 mln zł. Firma zatrudniająca 60 osób upadła. Bracia Wojciechowscy obiecują pomoc w Strasburgu.

Właścicielka firmy Ivett, Iwona Świetlik z Rawy, za zaległość wobec ZUS w kwocie 270 tys. zł traci majątek wart 10 mln zł. Pisała skargi i zażalenia na wyrok sądu i działanie syndyka do sądów wyższej instancji, Ministerstwa Sprawiedliwości, prokuratora rejonowego i generalnego oraz rzecznika praw człowieka. Nie pomogło. Senator Grzegorz Wojciechowski wraz z bratem europosłem Januszem Wojciechowskim deklarują pomoc i chcą sformułować skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.

- Straciłam wszystko. Dom, firmę, sklepy, reputację i cały dorobek życia - mówi Iwona Świetlik. - Nie godzę się z tym i będę walczyć do końca - zapowiada.
Firma Ivett Iwony Świetlik jest znana w Rawie. Od 30 lat szyła odzież. W Polsce miała 14 sklepów i zatrudniała 60 osób. W 2008 roku firma Ivett zaczęła odczuwać kryzys. Rok później miała już zaległości wobec ZUS i urzędu skarbowego.
- Płaciłam pracownikom pensje, a zobowiązania wobec ZUS czy skarbówki spłacałam po tyle, ile mogłam. Zamiast np. 30 tys. zł, wpłacałam połowę - tłumaczy.

W lutym 2010 roku Zakład Ubezpieczeń Społecznych w Tomaszowie, któremu właścicielka Ivett winna była wówczas 270 tys. zł, wystąpił do sądu o ogłoszenie upadłości firmy.
- Wniosek ZUS był bezpodstawny, ponieważ dług był zabezpieczony hipoteką działki inwestycyjnej przy krajowej ósemce o wartości 1 mln 900 tys. zł - argumentuje Świetlik.

Pani Iwona przed posiedzeniem łódzkiego sądu, w kwietniu 2010 roku, uregulowała część należności. Został dług wobec ubezpieczyciela w kwocie 190 tys. zł. ZUS jednak nie wycofał wniosku. W maju odbyła się rozprawa.
- Nie mogłam się na niej stawić, bo miałam połamane kości i byłam w gipsie - przypomina. - Prosiłam o przełożenie terminu, ale wypis ze szpitala nie wystarczył. Kazano mi odwiedzić lekarza sądowego.

Mimo, że biznesmenka tak zrobiła, nie zmieniło to jej sytuacji. Łódzki sąd gospodarczy, wydział do spraw upadłościowych i naprawczych w Sądzie Rejonowym w Łodzi, ogłosił upadłość likwidacyjną firmy.
- Byłam w szoku. W ciągu ostatnich 6 miesięcy przed upadłością firma wypłaciła łącznie 1,5 mln złotych - wylicza kobieta. - To pokazuje, że firma działała. I choć z opóźnieniami, ale płaciła zaległości. To nie był powód do likwidacji.

Iwona Świetlik odwołała się od wyroku do SO w Łodzi. Po apelacji sąd uznał, że naruszony został jej interes do obrony i nakazał sądowi pierwszej instancji ponownie zbadać sprawę. Sąd Rejonowy w Łodzi utrzymał swoją poprzednią decyzję na posiedzeniu niejawnym, na którym zabrakło Iwony Świetlik.
- Od tego wyroku też się odwołałam, ale niestety przez niedostarczoną korespondencję (sprawę zgłoszono do prokuratury - przyp. red.), na którą wszedł mi syndyk, nie uwzględniono mi jej, bo nie uiściłam opłaty - mówi Iwona Świetlik.

Właścicielka Ivett nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Kilka dni po wyroku o upadłości likwidacyjnej do domu przyszedł syndyk.
- Kiedy ja leżałam w gipsie, syndyk i jej asysta chodzili po mieszkaniu i zaglądali dosłownie wszędzie, do każdej szafki i nawet lodówki. W inwentaryzacji majątku chcieli wpisać nawet prezenty ślubne mojej córki, która wówczas ze mną mieszkała. To był koszmar - wspomina....

Czytaj dalej na następnej stronie...
Syndyk wszedł na majątek wart wówczas 10 mln zł, chociaż wierzyciele dopominali się o łączną kwotę 270 tys. zł. Syndyk z Łodzi zajął dom o pow. 350 mkw. wraz z 700-metrowym budynkiem produkcyjnym przy ul. Południowej, działkę inwestycyjną o pow. 1, 7 ha wartą 1 mln 900 tys. zł, towar wart 5 mln zł, akcje w postaci dwóch lokali handlowych w Warszawie oraz maszyny warte 1,5 mln zł.
- Spieniężono mój majątek wart około 1 mln 200 tys. zł, a do początku 2012 roku nie było żadnych wpłat do ZUS! - oburza się właścicielka Ivett. - Pracownicy też nie dostali pieniędzy, chociaż ponad dwa miesiące po wejściu syndyka nadal pracowali.

Potwierdza to jedna z pracownic.
- Pani syndyk nie odbiera od nas telefonów - mówi pani Magda, były pracownik Ivett.
- Rzeczy są sprzedawane za bezcen - mówi Iwona Świetlik. - Trafił się chętny do kupna działki. Oferował 740 tys. zł, ale syndyk nie doprowadził do transakcji. Dwa tygodnie później obniżył wartość majątku do 600 tys. zł - wylicza. - Żakiety i spodnie, które w sklepie można było kupić po ok. 100 zł, syndyk wysprzedał za 4 zł i 1 zł.
Syndyk z Łodzi nie chciała się ustosunkować do sprawy. - Zarzutów żadnych nie mam - mówi i kończy rozmowę.

Dlaczego ZUS nie przyjął propozycji ugody Świetlik?
- Ugodowej formy spłaty ze względów prawnych ZUS nie mógł przyjąć - poinformowała Aleksandra Musialik, rzecznik prasowy ZUS w Tomaszowie. - Odroczenie terminu płatności należności z tytułu składek oraz rozłożenie zadłużenia na raty jest możliwe, ale nie stosuje się do składek finansowanych przez ubezpieczonych nie będących płatnikami składek. Zawarcie ugody proponowanej przez dłużnika byłoby złamaniem przepisów, do których przestrzegania zakład jest zobowiązany.

Sprawa upadłości firmy Ivett znana jest też w rawskiej prokuraturze. Doniesienia składały obie strony. - Niektóre ze spraw spotkały się z odmową wszczęcia postępowania, niektóre zostały umorzone, jedna trwa, a trzy z nich skończyły się aktem oskarżenia - wylicza Andrzej Nowak, prokurator z Rawy.
Za niepłacenie składek wobec ZUS Świetlik została skazana na 1 rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata oraz dostała 10 tys. zł grzywny.
Inny akt oskarżenia wobec Świetlik dotyczy niewydania majątku wchodzącego w skład masy upadłościowej. Sprawa toczy się przed łódzkim sądem rejonowym. Iwona Świetlik odpowiada także za znieważenie funkcjonariusza publicznego.
- Nazwałam syndyk złodziejem i przyznałam się w sądzie do tego. Nie znajduję innego słowa w polskim słowniku na określenie działań syndyka - mówi otwarcie kobieta.

Rawska prokuratura prowadzi również dochodzenie na wniosek Iwony Świetlik w sprawie działań syndyka. W tej sprawie interweniowali też politycy - senator Grzegorz Wojciechowski i europoseł Janusz Wojciechowski, którzy powiadomili o sprawie prokuratora generalnego i złożyli interpelacje do ministra sprawiedliwości.
- Tu chodzi o zwykłą przyzwoitość i rozsądek wobec przedsiębiorcy, który przez lata był solidnym płatnikiem i zatrudniał 60 osób - mówi Grzegorz Wojciechowski. - Czy tak się postępuje z przedsiębiorcami?

Bracia Wojciechowscy zapowiadają pomoc Iwonie Świetlik w pisaniu skargi do Strasburga.
- Są przypadki, że przedsiębiorcy tracą swoje firmy, a potem latami czekają na wyroki, w wyniku których dostają odszkodowania. Ale krzywd nie da się naprawić - mówi Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ivett upada, a syndyk zabiera dorobek życia. 60 osób bez pracy - Rawa Mazowiecka Nasze Miasto

Wróć na rawamazowiecka.naszemiasto.pl Nasze Miasto