- Mail przyszedł na skrzynkę pracownicy jednego z wydziałów komendy wojewódzkiej policji - mówi mł. asp. Andrzej Fijołek z biura prasowego KWP w Lublinie.
Mundurowi ewakuacji jednak nie zarządzili. Dlaczego? Bo budynek komendy przy ul. Narutowicza jest monitorowany. Przez całą noc są w nim także funkcjonariusze. Na górę można wejść jedynie z osobą towarzyszącą. Nikt "z ulicy" nie miałby możliwości wejścia do budynku i podłożenia w nim bomby.
- Mimo to po otrzymaniu wiadomości budynek był oczywiście przeszukany przez pirotechników - mówi Andrzej Fijołek. - Teraz poszukujemy autora fałszywego alarmu.
Wszystko wskazuje na to, że ta sama osoba lub grupa osób jest odpowiedzialna za wysyłanie maili i telefony z informacjami o podłożeniu bomby, które dotarły wczoraj do wielu instytucji w całej Polsce. Odebrano ich ponad 20, m.in. w Warszawie, Krakowie, Koszalinie i Katowicach.
W związku z nimi ewakuowano między innymi 300 osób z budynku Prokuratury Generalnej przy ul. Barskiej w Warszawie; 500 osób ze szpitali przy ul. Raciborskiej i Józefowskiej w Katowicach oraz pracowników Prokuratury Okręgowej, Sądu Rejonowego i Urzędu Pracy w Koszalinie.
Bartłomiej Sienkiewicz, szef MSW, powołał wczoraj specjalny zespół do odnalezienia sprawców tego alarmu. W jego skład weszły wszystkie służby podległe resortowi. Minister dodał, że ustalenie sprawców "tej nieprawdopodobnej hucpy" jest obecnie priorytetem dla policji i ABW. We wtorek po południu zatrzymano jedną osobę.
Za rozsyłanie informacji o fałszywych alarmach bombowych grozi do 8 lat więzienia.
Strefa Biznesu: Dzień Matki. Jak kobiety radzą sobie na rynku pracy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?