Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zapomniana historia ostatniej inowrocławskiej czarownicy

Renata Napierkowska
Nadesłane
16 sierpnia 1726 roku w Inowrocławiu odbył się proces o czary. Jego pokłosiem było spalenie ostatniej inowrocławskiej czarownicy - Anny Samsickiej. Historię oskarżonej o czary kobiety przypomniał w swojej publikacji pt. „Inowrocław jaki był” Bronisław Majewski.

Najbardziej z posiadania czarownic podobno słynęła Pakość i majątek Bożejewice. Wędrowni kupcy i okoliczni ziemianie omijali te miejscowości, a gdy koniecznie musieli je przebyć, przechodząc obok każdego domu, żarliwie się żegnali znakiem krzyża. Jednak na Kujawach w minionych wiekach każda wioska i każde miasto miało swoją czarownicę.

- Pisząc w mej pierwszej książce pt. „Uroki starego Inowrocławia” o tym, że w 1480 r. spalono na inowrocławskim rynku księdza Macieja za udział w ruchu husyckim, byłem przekonany, że był to ostatni tego typu przypadek w naszym mieście. To jednak nie była prawda - mówi regionalista i autor serii książek poświęconych historii Inowrocławia, Bronisław Majewski.

Na dowód przytacza przykład opisany przez innego inowrocławskiego regionalistę, Zygmunta Czaplę w „Dzienniku Kujawskim”.

- 16 sierpnia 1726 r. w Inowrocławiu odbył się proces o czary. Zjechała się komisja do badania i wydania sądu. Byli to zacni duchowni: kanonik i dziekan kruszwicki ks. Jan Linkiewicz, proboszcz z Wielkiego Sławska, ks. Jan Aksalantowicz, pleban z Brudni, i ks. Michał Skrodzki, proboszcz z Liszkowa. W miejskich lochach od dwóch miesięcy siedziała mieszczanka Anna Samsicka, za różne przestępstwa czarodziejskie uwięziona. Biskup kujawski ks. Krzysztof Szembek polecił sędziom wszystkie okoliczności krótko zebrać, inkwizycję nad zarzutami i występkami czynić, a całą sprawę w ściśle zamkniętym gronie załatwić, jednakowoż wszystkich zaprzysiężonych świadków dokładnie wybadać i protokół spisać. Po odprawieniu mszy świętej w kościele św. Mikołaja komisja udała się do wieży ratuszowej na inkwizycję. Przed obliczem sędziów stanęło 19 świadków, których po wybadaniu i spisaniu protokołów zaprzysiężono - opisywał proces Zygmunt Czapla.

Kolejni świadkowie na potwierdzenie, że Anna samsicka jest czarownica podwali kolejne przykłady. Niejaki Marcin Wierciogon zeznawał, że gdy Samsicka do jego syna Grzeli przemówiła „bodaj cię kołtun skręcił”, temu się włosy zwinęły i zaniewidział. Dodał, że robił w domu próbę, kto syna uroczył, kładąc kawałek chleba i węgla drzewnego do szklanki wody. Wówczas węgiel poszedł do dna, co oznaczało, że uroku przyczyną jest kobieta. Magola Tafełka twierdziła, że Samsicka jej dwom krowom od paru miesięcy mleko odbiera i w krew przemienia. Dwunastu mieszkańców ulicy Kątnej, panowie: Kochanek, Rospondek, Mostek, Więciorek, Szołtysek i Bolatek wraz z żonami przysięgali, że Samsicka „w sobie ma czarta”. Szlachcianka Kwietniewiczówna zeznała, że matka jej po powrocie z fary zaniemówiła, a po dwóch tygodniach zmarła, ponieważ gdy przechodziła obok domu Samsickiej, ta stojąc na progu domu, przed jej matką zrobiła 3 krzyżyki. Balcer Szwajczak przysięgał, że oskarżana o czary niewiasta głód i nieurodzaj na 1726 roku sprowadziła.

Z kolei szewc Rachwał Bigos mówił, że jak wszedł przypadkiem do jej chaty i widział, jak Samsicka po pozostawieniu w swoim łóżku miotły, wysmarowawszy się maścią ze słoika frunęła kominem w górę. Szewc rozebrał się całkowicie, maścią się posmarował i wyleciał za Samsicką przez komin na Kobylą Górę koło Gniewkowa, gdzie czarownice odprawiały swój sabat. Królewskiego miasta Inowrocławia ławnik, a przedtem cyrulik Stanisław Graczak zeznał, że poznał Samsicką jako ciotę po tym, że w oku swoim ma krzyżyki i zygzaki i że w jej źrenicy nie odbija się obraz wpatrującego się w nią człowieka.

Oskarżona Anna Samsicka do niczego się nie przyznawała, zaprzeczała, że obcowała z diabłem i jest czarownicą, jednak sędziowie jej nie uwierzyli. W sali ratuszowej najpierw rozebrano ją i oćwiczono rózgami, a potem komisja skazała ją na utopienie. Nazajutrz zaprowadzono ją do stawu Kołaczka i wrzucono do wody. Ponieważ kobieta unosiła się na wodzie, wyciągnięto ją i zbadano. Na plecach i u nóg miała przywiązane pacharzyny wieprzowe.
Następnego dnia wyprowadzono ją przed Bramę Bydgoską na przedmieście Stodolna i na środku pagórka Młyńskiego spalono żywcem.

- Wcale nie jestem jednak przekonany, że było to ostatnie spalenie czarownicy na terenie naszego miasta - dodaje autor Dziennika Kujawskiego.


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na inowroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto