Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gruźlica poza kontrolą, bo brakuje leków i profilaktyki

Agata Pustułka
Chociaż leczenie chorych na zakaźną gruźlicę płuc jest w Polsce obowiązkowe, to część pacjentów po wyjściu ze szpitali, gdzie dostają leki za darmo, rezygnuje z terapii.

Chociaż leczenie chorych na zakaźną gruźlicę płuc jest w Polsce obowiązkowe, to część pacjentów po wyjściu ze szpitali, gdzie dostają leki za darmo, rezygnuje z terapii. To niedopuszczalne, a powodów tak skandalicznej sytuacji jest kilka.

Po pierwsze od kwietnia pacjenci mają problem z dotarciem do specyfików. Najpierw firma farmaceutyczna Jelfa przestała produkować podstawowy lek przeciwprątkowy, isoniazid, a wkrótce okazało się, że Ministerstwo Zdrowia nie zadbało o rejestrację zamiennika. Obecnie zastępczy lek przeciwprątkowy jest sprowadzany z Czech. Co jakiś czas występują jednak przejściowe braki w zaopatrzeniu. W maju i czerwcu brakowało go w szpitalach w całej Polsce.

Drugi powód kłopotów chorych na gruźlicę płuc to cena leku. Teoretycznie pacjent powinien otrzymywać go za darmo, ale sprowadzenie specyfiku z refundacją trwa nawet kilka miesięcy (winne są procedury). Gdy ktoś chce leczyć się prawidłowo, czyli szybko, musi płacić 65 zł za opakowanie. Leki te trzeba zażywać przez wiele tygodni. Jak obiecuje Ministerstwo Zdrowia, od września nidrazyd, sprowadzany dotąd z Czech zamiennik, będzie oficjalnie wprowadzony do obrotu na terenie Polski, ale szkody, jakie wyrządziło zamieszanie z lekami, są trudne do oszacowania.

- Od kiedy pracuję, a więc od 16 lat, nigdy nie było takich problemów - mówi lekarka z Wojewódzkiego Szpitala Chorób Płuc w Wodzisławiu Śląskim. - Żeby nasi chorzy kontynuowali leczenie, zawarliśmy niepisaną umowę z trze-ma aptekami, gdzie leki przeciwprątkowe są zawsze.

Niestety, nie jest to w Polsce reguła. A jeśli gruźlica nadal będzie wymykała się spod kontroli, to do krajów o najniższej zapadalności na tę groźną chorobę dołączymy dopiero za ok. 20-30 lat.

Co zrobić, żeby pacjenci pozostali pod stałą opieką lekarzy? Wyjściem jest wprowadzenie wzorem choćby krajów skandynawskich tzw. leczenia nadzorowanego. Nadzór nad chorym miałby jego lekarz rodzinny i to pod jego okiem pacjent zażywałby leki. Na razie to jednak mrzonki, choć ministerstwo opracowuje już stosowne procedury.

Obecnie w Polsce, według oficjalnych danych, na gruźlicę choruje ok. 10 tysięcy osób, a w regionie ok. tysiąca. Jednak wielu ekspertów nie wierzy tym statystykom, bo nieokreślona dziś liczba chorych wciąż pozostaje poza systemem leczenia.

Zdaniem bielskiej posłanki Bożeny Kotkowskiej, w Polsce z gruźlicą jest jeszcze jeden problem, na który zwróciła uwagę w skierowanej do minister zdrowia interpelacji.

- Gruźlica nie zniknęła, natomiast zniknęły działania profilaktyczne. Ograniczono liczbę szczepień, zlikwidowano też tzw. próby tuberkulinowe (badania sprawdzające odporność przeciwgruźliczą), odstąpiono od badań profilaktycznych, czyli obowiązkowego RTG klatki piersiowej, zniknęły poradnie "G". A, zdaniem lekarzy, zagrożenie gruźlicą jest wciąż duże, bo wynika m.in. z obniżenia standardów życia wielu Polaków oraz niedożywienia - twierdzi posłanka.

Bożena Kotkowska powołuje się też na badania sondażowe przeprowadzone przez portal lekarzy

konsylium24.pl,

z którego wynika, że grupa aż 73 proc. z nich nie czuje się przygotowana do rozpoznania objawów gruźlicy, co powoduje, że zanim pacjentów podda się prawidłowemu leczeniu, tracą wiele miesięcy na szukanie pomocy.

Choć Ministerstwo Zdrowia twierdzi, że wbrew opiniom posłanki Kotkowskiej, jako kraj przestrzegamy wszystkich zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia, a wskaźniki szczepień przeciw gruźlicy mamy jedne z najwyższych w Europie (wynoszą ponad 93 proc. u dzieci), to przyznaje rację, że problemem jest utrzymanie ciągłości terapii.

- Po leczeniu szpitalnym chory musi pozostawać przez kolejne miesiące pod ścisłym nadzorem lekarsko-pielęgniarskim i powinien być zobowiązany do przyjmowania leków. Leczenie bez nadzoru powoduje, że chorzy przerywają je znacznie częściej niż w krajach, gdzie nadzór taki jest prowadzony, co grozi też rozwojem prątków lekoopornych - wyjaśnia wiceminister zdrowia Jakub Szulc.

W zeszłym roku u 55 Polaków wykryto tzw. gruźlicę wielolekooporną - najbardziej trudną do wyleczenia. Jej intensywna terapia może trwać nawet 24 miesiące. Leczenie chorych z takimi skomplikowanymi postaciami gruźlicy jest 100 razy droższe i znacznie mniej skuteczne. Tymczasem Polska plasuje się na siódmym miejscu krajów o najwyższej zachorowalności na gruźlicę spośród 27 krajów Unii Europejskiej. - Wyższą zapadalność na gruźlicę mają: Rumunia (najwyższa w Europie), Bułgaria, Litwa, Estonia, Łotwa i Portugalia. Nadal zapadalność na gruźlicę jest w Polsce 4-krotnie wyższa niż w krajach o najlepszej sytuacji epidemiologicznej, tj. w krajach skandynawskich, Holandii i Niemczech, ale również większa niż w krajach często porównywanych z Polską, np. w Czechach, na Słowacji i na Węgrzech - wyjaśnia wiceminister Szulc. Choć nie jest to stosowne pocieszenie, gruźlica jest problemem nie tylko w naszym kraju, ale też w dwunastu nowych państwach Unii Europejskiej, gdzie zapadalność wynosi 45,9 na 100 tys. osób. - U nas statystyka nie rośnie, ale też liczba zachorowań nie spada, co cieszyć nie może. Nie ma dnia, by nie dzwoniono do nas z pytaniem o wolne miejsca na oddziale. Praktycznie jest on stale obłożony - twierdzi dr Leszek Konofalski, ordynator Szpitala Chorób Płuc w Siewierzu.

10 tys. osób choruje obecnie w Polsce na gruźlicę. W naszym regionie chorych jest około tysiąc. To dane oficjalne. Eksperci twierdzą, że chorych może być więcej

7 miejsce zajmuje Polska na liście państw o najwyższej zachorowalności na gruźlicę spośród 27 krajów Unii Europejskiej. Gorzej jest m.in. w Rumuni i na Łotwie.

55 Polaków zachorowało w ub. roku na tzw. gruźlicę wielolekooporną - najbardziej trudną do wyleczenia. Jej intensywna terapia może trwać nawet 24 miesiące.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Gruźlica poza kontrolą, bo brakuje leków i profilaktyki - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na rawamazowiecka.naszemiasto.pl Nasze Miasto