Aaa więźnia zatrudnię

Jadąc przez Dąbrowice do Skierniewic mijamy sady owocowe, a w nich - mimo zimy - uwijających się ludzi. Część pracowników, która obcina drzewka czy układa skrzynki na owoce to... osadzeni w Zakładzie Karnym w Łowiczu. To atrakcyjni dla firm pracownicy. Idą do pracy chętnie, bo ta pozwala zabić nudę siedzenia w celi. Mało tego, dotychczasowe prawo każe im płacić jedynie połowę minimalnej płacy krajowej.

Sady w Dąbrowicach należą do małżeństwa Józefa i Jolanty O. Państwo O kupiło je kilka lat temu od Instytutu Sadownictwa i Kwiaciarstwa w Skierniewicach. Wówczas było to znakomicie prosperujące przedsiębiorstwo. Dziś jest w upadłości. Państwo O. na temat swoich kłopotów z płatnościami (m.in. 100 tys. zł dla starostwa w Skierniewicach za użytkowanie wieczyste gruntu czy opóźnienia w spłacie należności dla ISiK) rozmawiać nie chce. Ale nietrudno jest się domyślić, czemu więźniowie z Łowicza tak łatwo znajdują pracę w dąbrowickich sadach.

- Zarobki więźniów są ściśle uregulowane przez kodeks karny wykonawczy - mówi Piotr Miazio, oficer prasowy Zakładu Karnego w Łowiczu. - Jest to każdorazowo połowa minimalnego miesięcznego wynagrodzenia. Dziś takie wynagrodzenie to 1317 złotych, czyli dla osadzonego około 650 złotych minus podatki. Nie da się ukryć, że jest to atrakcyjna stawka dla pracodawców.

Na 700 osadzonych w ZK w Łowiczu dziś aż 180 każdego dnia idzie do pracy. 100 jest zatrudnianych do obsługi samej placówki, np. w kuchni, pralni czy warsztacie, natomiast 80 wyjeżdża poza teren.

- Mamy zimę i generalnie mniej pracy poza zakładem, ale zdarzają się takie okresy, kiedy zatrudnionych było 300 naszych podopiecznych, w tym 200 poza murami więzienia - dodaje Piotr Miazio.

Oficer prasowy Zakładu Karnego w Łowiczu potwierdza, że osadzonych zatrudnia też przedsiębiorstwo należące do małżeństwa O.

- Mamy umowę z tą firmą - informuje Piotr Miazio. - Nasi osadzeni są tam zatrudniani sezonowo do zbierania jabłek oraz ich sortowania i pakowania. W tym okresie zaczynają też przycinać drzewka. Są to proste prace, nie wymagające szczególnych umiejętności. Z drugiej strony firma z Dąbrowic płaci nam - dodaje. - Może nie zawsze na czas, ale raczej wywiązuje się z umów.

Pracodawcy chwalą sobie takich pracowników.

- Więźniowie z łowickiego zakładu pracowali u nas już w 2008 i 2009 roku - mówi Cezary Kołodziejski, dyrektor Zakładu Usług Komunalnych w Łowiczu. - Zatrudnialiśmy ich m.in. do pomocy przy układaniu kostki chodnikowej. Zwykle pracowali w dziesięciu. Poza tym, że trzeba ich było dowieźć i pilnować, to byli bardzo atrakcyjni ekonomicznie pracownicy.

Łowiccy osadzeni są zatrudniani również przez centrum logistyczne Tesco w Teresinie (przed świętami Bożego Narodzenia pracowało ich tam 60), przez zakłady Boryszew w Sochaczewie oraz jedną z firm produkujących okna.

- Więźniowie pracowali też w naszym Ośrodku Sportu i Rekreacji - dodaje Bogusław Bończak, zastępca burmistrza Łowicza. - Przyznaję, że kiedyś zatrudnialiśmy większą grupę tych pracowników. Teraz jednak zmieniły się procedury. Zatrudniając jednego więźnia, musimy wypełnić ogromną liczbę dokumentów i opinii. To odstrasza od zatrudniania - przyznaje.

W zasadzie nie zdarza się, by osadzony na "przepustce" do pracy uciekł.

Łowicki Zakład Karny nie ma jednak wiedzy, czy jego podopieczni znajdują pracę po wyjściu na wolność w tych miejscach, w których pracowali jako więźniowie.